Michał Probierz – nasz narodowy alchemik piłkarski, który ze „złota polskiego futbolu” robi dywizję B.
Ale to dobrze, tam wśród masy średniaków jest nasze prawdziwe miejsce.
Wpierd… od dobrych drużyn będziemy dostawać tylko na turniejach, o ile będziemy tam jechać.
Michał Probierz.
Kto inny mógłby z takim wdziękiem ustanowić kolejne „historyczne” osiągnięcia?
Nasza defensywa, która przypomina durszlak – najgorsza w Europie.
Ale co tam, ważne, że co mecz mamy inny skład.
Odpowiedź trenera – kontuzje.
Grają piłkarze, którzy nie grają w klubach.
Może to strategia – przeciwnik nigdy nie wie, czego się spodziewać. My zresztą też. Taka innowacyjność na skalę światową.
Ale największy majstersztyk Probierza to jego popisy konferencyjne.
Z każdym meczem coraz głębiej zakopuje się w otchłań absurdalnych wymówek i „analiz”.
„Blamaż? Jaki blamaż? To proces, to budowa!” – można odnieść wrażenie, że nawet przegrana 0:3 z San Marino dałaby powód do ogłoszenia postępu.
No i oczywiście, dymisji nie będzie, bo przecież ktoś musi prowadzić naszą kadrę do kolejnych „sukcesów”.
Skoro idziemy w dobrym kierunku to co, za rok o tej porze lądujemy w Dywizji C?
Stosunkowo krótko żyje, ale to chyba najgorsza drużyna narodowa, jaką mieliśmy.
Źródło zdjęcia:
fot. PAP/Piotr Nowak