Stało się to, czego nikt nie mógł przewidzieć – Doda i Edyta Górniak, dwie królowe polskiej estrady, najwyraźniej zakopały wojenny topór.
Rozumiemy, że część z Was mogła nawet nie wiedzieć, że Panie są mocno skłócone, a tak właśnie od lat było.
Czy to oznacza więc, że nadchodzi nowa era pokoju i harmonii w show-biznesie?
Trudno powiedzieć, ale sam gest Dody, która podczas finału Tańca z Gwiazdami podeszła do Edyty, zasługuje na Oscara za najlepszy plot twist roku.
Kto by pomyślał, że te dwie artystki, które przez lata obrzucały się (metaforycznie) talerzami, nagle staną twarzą w twarz i spróbują skraść choć trochę z blasku finału show.
Jak to się mówi: od nienawiści do miłości jeden krok.
Przypomnijmy sobie jednak początki tej burzliwej znajomości.
Konflikt między Dodą a Edytą miał swoje korzenie w okolicach 2000 r, gdy Edyta stwierdziła, że Doda to nie artystka, a „produkt marketingowy”. Doda, w swoim stylu, nie pozostawała dłużna i porównywała Górniak do „przerośniętej gwiazdy jednej piosenki”.
Jak widać, od tego czasu wiele się zmieniło.
Doda, która kiedyś karmiła tabloidy kontrowersjami, teraz świeci bardziej blaskiem talentu i zjawiskowej urody niż medialnymi aferami.
Tymczasem Edyta zdaje się nurkować coraz głębiej w strefę konspiracji i internetowych sensacji, serwując fanom mieszankę hitów i teorii z pogranicza rzeczywistości.
I teraz pytanie: czy to pojednanie to moment szczerości, czy może sprytny chwyt PR-owy?
Źródło zdjęcia: