Reprezentacja Polski pokazała, że zawsze potrafi czymś zaskoczyć – niestety, tym razem nie wynikiem na boisku. Kontuzje, brak zgłoszenia zawodnika i bramkarz w cudzych spodenkach. Takie kuriozalne akcje tylko u naszych Orłów!
Jeśli myślicie, że wczorajsze baty od Portugalczyków to jedyna „wpadka” naszych Orłów, to niestety jesteście w błędzie.
O meczu pisaliśmy już tutaj: Najpopularniejszy fetysz w Polsce, ale okazuje się, że było jeszcze bardziej memicznie, niż ktokolwiek mógł przypuszczać.
Nie dość, że reprezentacja zaliczyła prawdziwy blamaż w drugiej połowie, to dodatkowo kilku piłkarzy nabawiło się kontuzji. Sebastian Szymański doznał urazu już na rozgrzewce, Bartosz Bereszyński zszedł w pierwszej połowie, a Jan Bednarek nie pojawił się na boisku po przerwie. Co więcej, po meczu na problemy zdrowotne narzekał również Taras Romańczuk.
Ale to dopiero początek. Nasza drużyna była o krok od przegrania meczu walkowerem. Dlaczego? Otóż ktoś w sztabie „zapomniał” zgłosić do protokołu Karola Świderskiego. Napastnik, na co dzień grający w USA, był już gotowy do wejścia na boisko w drugiej połowie, ale w ostatniej chwili zorientowano się, że jego nazwiska nie ma na liście meczowej. Zmianę odwołano w porę, ale wściekłość Świderskiego była widoczna gołym okiem. Po meczu selekcjoner przepraszał, mówiąc: „Takie rzeczy się zdarzają, jesteśmy tylko ludźmi. Mogę tylko przeprosić Karola”.
Na tym jednak absurdy się nie kończą. W drugiej połowie dla bramkarza Marcina Bułki zabrakło… właściwych spodenek. Zmuszony był grać w numerze 12, należącym do Łukasza Skorupskiego.
Trudno powiedzieć, kto konkretnie zawinił, ale jedno jest pewne – dzień przed meczem ktoś chyba solidnie świętował imieniny. Inaczej takich wpadek nie da się wytłumaczyć.
