W warszawskim Liceum Ogólnokształcącym im. Jana III Sobieskiego wprowadzono pierwszą w Polsce toaletę „dla trzeciej płci”, co wywołuje kontrowersje wśród nauczycieli, rodziców i uczniów. Czy to krok naprzód w kierunku większej tolerancji, czy może kolejny przykład narzucania ideologii w edukacji?
W warszawskim Liceum Ogólnokształcącym im. Jana III Sobieskiego postanowiono, że tradycje, zdrowy rozsądek i anatomia to przeżytki. Postanowiono, że powstanie pierwsza w Polsce toaleta „dla trzeciej płci”. Dyrekcja twierdzi, że była to inicjatywa samorządu uczniowskiego, który argumentował potrzebę stworzenia takiej przestrzeni obecnością uczniów w trakcie „tranzycji płciowej”.
Czy toaleta unisex w szkole to naprawdę najważniejsza sprawa dla naszych dzieci? A może to tylko kolejny krok w stronę „równości”, która dzieli zamiast łączyć?
Być może dyrekcja powinna pójść dalej i przygotować pokoje do jarania ganji, masturbacji, pokój gier i miejsca do pierwszych prób picia alkoholu? A co, niech młodzieży będzie miło. Przecież po to przychodzi do szkoły.
Jeden z nauczycieli komentuje anonimowo: To nie jest kwestia tolerancji, ale chaosu. Uczniowie i nauczyciele są zmuszani do przyjęcia zmian, które nie wynikają z ich realnych potrzeb. Żyjemy w takich czasach, że głos rozsądku trzeba wygłaszać anonimowo, żeby nie zostać oskarżonym o homofobię czy inną fobię.
Jednak to nie wszystko w tym temacie; okazuje się, że Warszawskie Centrum Innowacji Edukacyjno-Społecznych i Szkoleń (WCIES) z radością wciska nauczycielom poradniki o tym, jak wspierać dzieci transpłciowe, bazując na doświadczeniach z Islandii. Tak, z Islandii, gdzie zdaje się, że więcej jest owiec niż problemów z tożsamością płciową.
Jak słusznie zauważa jeden z pedagogów: Szkoła powinna być neutralna światopoglądowo. Tymczasem wciska się nam ideologię pod płaszczykiem edukacji.
Oczywiście owa organizacja jest sponsorowana przez warszawski magistrat, a więc z pieniędzy podatników. Czy ktoś pyta nas o zdanie? Oczywiście, że nie.
Jeśli dodamy do tego wcześniej opisywane zmiany w nauczaniu dzieci, o których pisaliśmy tu: [link], to widzimy, że indoktrynacja pod znakiem tęczy idzie pełną parą i wylewa się zewsząd.
Dziś to, co 20 lat temu uchodziło za normalne – małżeństwo, dzieci, tradycja – zaczyna być co najmniej niemodne, żeby nie powiedzieć, że jest wyrzucane poza mainstream i powoli traktowane jako dewiacja. Myślmy mądrze o edukacji swoich dzieci, bo czym skorupka nasiąknie za młodu…