Czy podwyżka podatków może zaszkodzić walce z antysemityzmem? Brytyjska Partia Pracy uważa, że tak, ale czy to tylko chwytliwy slogan? Kiedy pieniądze publiczne mają wspierać jedną stronę konfliktu, warto zastanowić się, czy to walka z nienawiścią, czy z krytyką.
Jak donosi Independent, wzrost podatków od ubezpieczeń społecznych dla pracodawców zagraża skuteczności walki z antysemityzmem. Oczywiście, sektor publiczny jest zwolniony z tej nowej opłaty, ale inne sektory gospodarki nie mają tyle szczęścia.
Claudia Mendoza, szefowa Jewish Leadership Council, która reprezentuje największe organizacje żydowskie w Wielkiej Brytanii, w liście do „The Independent” ostrzega, że antysemityzm osiągnął bezprecedensowy poziom po październikowych atakach na Izrael, kiedy to Hamas zabił 1200 Izraelczyków. To jest ten moment, kiedy każdy, kto nie kibicuje Izraelowi, jest automatycznie antysemitą, prawda?
Mendoza zaznacza, że podwyżka podatków „zaszkodzi podstawowej pracy wykonanej przez żydowskie organizacje charytatywne”. Czy ktoś zapytał przeciętnego Brytyjczyka, czy chce finansować lobby żydowskie z jego podatków? Wątpliwe, ale z drugiej strony, kto by się tym przejmował, kiedy można machać flagą walki z antysemityzmem.
Z kolei rzecznik Ministerstwa Skarbu twierdzi, że „system podatkowy dla organizacji charytatywnych jest jednym z najbardziej hojnych na świecie”. Ale, ale, czy przypadkiem nie jest to tylko hojność dla wybranych? Gdy Izrael walczy z Palestyną, tylko jedna strona ma prawo do płaczu i prośby o więcej pieniędzy, podczas gdy bombardowania cywilnych budynków w Gazie są traktowane jako nieistotne marginalia.
Hipokryzja bije po oczach. Nie dziwi więc, że wielu ludzi, niezależnie od swojej religii, wspiera Palestynę, widząc w tej postawie przeciwwagę dla obłudy tych, którzy noszą Gwiazdę Dawida na sztandarach swojej moralności. Czyżby była to walka z antysemityzmem, czy może raczej z krytyką?
Dane są jednoznaczne: incydenty antysemickie w Wielkiej Brytanii rzeczywiście rosną, szczególnie po październiku zeszłego roku. Jednakże czy to nie są po prostu reakcje zwykłych ludzi na mordowanie niewinnych cywilów w Strefie Gazy? Jak pisaliśmy w tym artykule, społeczność Izraelska jest bardzo wrażliwa na punkcie antysemityzmu, jednocześnie taktownie milcząc o własnych działaniach. Co ciekawe brak podobnych statystyk dotyczących innych grup etnicznych sugeruje, że być może walka z antysemityzmem stała się modnym trendem, który zaciemnia inne formy nienawiści.
Podsumowując, podwyżka podatków, która miałaby „zaszkodzić” w walce z antysemityzmem, jest jedynie kolejnym rozdziałem w niekończącej się historii, gdzie finansowanie walki z jednym rodzajem nienawiści jest priorytetem, podczas gdy inne formy dyskryminacji pozostają w cieniu. Czy to jest sprawiedliwe? Cóż, to zależy, po której stronie barykady stoisz. Najważniejsze, że za populistyczne hasełka zapłaci zwykły podatnik. Znamy to dobrze w naszym kraju, nieprawdaż?