W dzisiejszych czasach gdy brakuje argumentów używa się słów wytrychów jak homofobia, szowinizm czy rasizm. Szastanie tymi hasłami na prawo i lewo powoduje odruch wymiotny u każdego, zdrowo myślącego człowieka. Dlatego zawsze doceniam ludzi, którzy mają odwagę nazywać rzecz po imieniu, ale o tym może kiedy indziej.
Jest taki piłkarz, Vinícius Junior, gra w Realu Madryt. Żeby być szczerym, jest bardzo dobrym piłkarzem, pewnie jednym z najlepszych na świecie, w opinii wielu nawet najlepszym.
Jest też taka gala, na której piłkarze otrzymują nagrody dla najlepszego piłkarza, piłkarki, drużyny, talentu itd. Takie Oscary dla piłki nożnej.
Taka gala odbyła się w ostatnich dniach w Paryżu. Jak się okazało, zwycięzca Ligi Mistrzów (turnieju dla drużyn klubowych w Europie, w opinii wielu najważniejsze klubowe trofeum na świecie). Real Madryt strzelił focha niczym baba w ciąży i nie pojawił się na miejscu. Jako powód podano „instytucjonalne problemy z UEFĄ”, co nie przeszkadza pobierać grubą kasę za udział w Lidze Mistrzów. Oczywiście otrzymali nagrodę dla najlepszej drużyny, trenera, ale… Vinícius, o którym pisałem wcześniej nie dostał nagrody dla najlepszego piłkarza. Z dziennikarskiego obowiązku napiszę, że dostał ją Rodri.
Jako, że powód nieobecności był nieco durny, na scenę wjechał cały na biało – Vinícius. Jak donosi „środowisko” piłkarza*, nie dostał nagrody za, uwaga, uwaga… tak jest, walkę z rasizmem**. Gość rzeczywiście w Hiszpanii nie raz był wyzywany na tym tle, ale nie on jeden. Oczywiście potępiam takie zachowanie, ale należy zwrócić uwagę na szerszy kontekst, bo sam „sympatyczny” Brazylijczyk to kawał chama boiskowego, któremu gęba się nie zamyka.
Takich przykładów można mnożyć, ale sęk w tym, czy po pierwsze można się dziwić, że decydenci nie chcą przyznać nagrody, a więc właściwie legitymizować jego twarz, jako twarz piłki na najbliższy rok, tak antypatycznego człowieka? A po drugie, czy władze Realu i sam Vinícius nie potrafią uszanować faktu, że wygrał ktoś inny, ktoś kto też miał świetny sezon i jego kandydatura się broni?
Vinícius zdaje się widzieć spisek tam, gdzie inni widzą po prostu wyniki głosowania. Gdyby rzeczywiście walka z rasizmem przekreślała szanse na Złotą Piłkę, trudno byłoby wyjaśnić choćby sukcesy czarnoskórych zawodników takich jak Lamine Yamal, który również został wyróżniony na tej samej gali. Można więc raczej przypuszczać, że w tym przypadku decydujący okazał się nie kolor skóry, lecz… sympatie boiskowe i zachowanie.
Czasami można odnieść wrażenie, że Vinícius chętniej angażuje się w dramatyczne gesty i słowne przepychanki, zamiast oddać całą uwagę grze. W świecie piłki łatwo o gorące emocje, ale czasem przydałoby się odrobinę więcej pokory – zwłaszcza jeśli świat sportu „nie jest gotowy na akceptację” kogoś, kto, jak sam twierdzi, walczy z systemem.
Ale po co zachować rozwagę i powściągliwość? Lepiej rozwiać wątpliwości i pokazać, że wielki piłkarz nie zawsze jest wielkim człowiekiem, by nie nazwać tego bardziej dosadnie.
*W praktyce schemat wygląda zawsze tak samo, piłkarz nie chce sam czegoś powiedzieć pod swoim nazwiskiem, bo sponsorzy, bo boi się opinii publicznej itd., wtedy do gry wchodzi mistyczne środowisko piłkarza, nigdy nie wiadomo kto coś powiedział, czaicie?
** Źródło