Mój kraj taki piękny.
Cóż za wspaniałe, klasycznie zachodnie standardy sprawiedliwości w naszej ukochanej ojczyźnie!
Łukasz Ż., człowiek, który już dawno powinien mieć zakaz zbliżania się do jakiegokolwiek pojazdu silnikowego, stanął przed polską prokuraturą i wszystko wskazuje, że potencjalnie może otrzymać wyrok…12 lat.
W końcu spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym, utrudnianie pomocy poszkodowanej dziewczynie, a potem kontynuowanie imprezowego wieczoru, by na końcu uciekać co sił do Niemiec, to tylko mała niedogodność, prawda?
Czy ktoś ośmieliłby się nazwać to czymś więcej niż „młodzieńczym wybrykiem”?
Ale spokojnie – przecież z pomocą rodziców, znajomości i odpowiednich adwokatów sprawa na pewno zakończy się „jak należy”. Z 12 wysiedzi 3, a reszta w zawiasy.
W końcu takie bananowe dzieci nie są przyzwyczajone do odpowiedzialności, bo od małego uczono ich, że świat to ich prywatny plac zabaw, a cudze życie to co najwyżej drobna przeszkoda w realizacji kolejnych zachcianek.
Trochę tak jak w serialu narcos.
I teraz pytanie za sto punktów: co zrobimy z takim Łukaszem i jego podobnymi?
Odpowiedź brzmi: nic.
W końcu system to system – surowy dla słabych, łagodny dla „silnych”.
Więc zamiast surowej kary, mamy kolejną farsę w majestacie prawa, która pokazuje, że w Polsce życie zwykłych ludzi ma bardzo małą wartość.
PS. Może Majtczak jak się dowie, że pewnie nic mu nie grozi, to sam wróci?
Źródło zdjęcia: